KAN 2007 - Archiwum

Europa w pigułce

2007-04-23 12:52:15

 Ostatnim Specjałem KAN-u był pokaz poświęcony kinu europejskiemu. Przeważały filmy z Węgier, Francji, ale miejsce znalazło się także dla twórczości bośniackiej czy słowackiej.

Podczas trzygodzinnego seansu zaprezentowano kilkadziesiąt krótkometrażowych obrazów (najkrótszy nie przekroczył progu 10 sekund). Liczba to naprawdę całkiem spora, zważywszy na niedługie raczej czasy trwania. Jak na każdym KAN-owskim pokazie specjalnym i tu różnie bywało z jakością i rangą poszczególnych filmów. Zdarzały się perełki, nie brakło też pomyłek.

Na samym początku całkiem nieźle zaprezentowali się Węgrzy. Ze standardowym małym, KAN - owym opóźnieniem wystartował Superwash Gergely Zoltana. Opowiada on o zapyziałej myjni samochodowej, która pewnej spokojnej nocy odwiedzona zostaje przez już niespokojnego człowieka z samochodem coś nad wymiar oblanym krwią. Tłumaczenie się polowaniem nie przekonuje żadnego z dwójki bohaterów. Sensacyjny rys, klimat nieokiełznanego pustkowia, miejsca bez ucieczki uchwycony w zaledwie kilku minutach przez Zoltana zasługuje na wyróżnienie.

Podobnie ma się sprawa z animacją Little Ann. W czarno białej aurze widzimy małą dziewczynkę podczas podróży z matką przez tłoczne miasto. Wszyscy się do niej uśmiechają, prezentami obsypują. Sytuacja diametralnie się zmienia, gdy dziewczynka gubi się, a każdy z wcześniejszych dobroczyńców okazuje się być bestyjką w ludzkiej skórze. Mroczny atmosfera, ciekawy sposób montażu, no i oryginalna kreska czynią z tego obrazka jeden z lepszych punktów pokazu.

Inną animacją godną wyróżnienia jest przezabawne 3D Maestro. Widzimy w niej małego ptaszka w stroju śpiewaka operowego przygotowującego się do występu. Jego pomocnikiem jest metalowa ręka, która wykonuje wszelkie możliwe czynności ułatwiające rozgrzewkę Maestro. Haczyk w tym, że wspaniała garderoba okazuje się wnętrzem zegara, a nasz solista, to tylko kukułka w starym zegarze. Brawo za pomysł i zdrowy dystans do sztuki.

Dystansu zabrakło za to Peterowi Deākowi w filmie Contrast. Oparty na krzyżowaniu koloru czarnego z białym wizyjny obraz męczy bardzo szybko widza. Ktoś w bliżej nieokreślonym więzieniu próbuje uciec do swej ukochanej. Wszystko okazuje się jedynie mrzonką i wizją nieszczęśnika, ale nie to jest najważniejsze. Uwagę miała przykuwać kunsztowna forma (wspomniana gra kolorami), która jednak zbyt mocno przerosła treść.

Dwoma lżejszymi w odbiorze filmami były Jotett helyebe oraz Bruce Lee. Pierwszy z nich to prosta fabuła o bezczelnym nowobogackim pędzącym swoim nowym Volvo przez szosę. Życie odrobinę mu się komplikuje, gdy zostaje w mało rozgarnięty sposób okradziony, a jego nowym wehikułem staje się stary, dobry Trabant. Bez benzyny niestety. Drugi wspomniany film to fenomenalny pastisz kina akcji autorstwa Desibe. Mnóstwo tu cytatów z klasyki filmów karate, Tarantino, Matrixa i wielu, wielu innych. Obraz stylizowany jest na całkowite naturszczykowstwo wykonawcze, ale wprawne oko zobaczy, iż tak nie jest. Największym atutem tego dzieła jest niesamowity humor, dobra zabawa, którą twórcy obdarowali nas bardzo hojnie. A przecież film ten ogranicza się do krótkiego pościgu dwu panów w garniturach za swojskim dresiarzem. Okaże się, że każdy z nich ma w zanadrzu niejedną tajną, super umiejętność.

Nie zabrakło też prawd oczywistych serwowanych niezmiernie nachalnie, czego przykładem może być Ahomija Zivkovièa. Dłużąca się animacja opowiada o zgubnych skutkach mechanizacji, globalizacji, dehumanizacji społeczeństwa i wszelkich pozostałych.

-zacji. Dziwny człowiekopodobny stworek o pustym wyrazie oczu, co rano wstaje z tysiącami innych i biegiem wyrusza do fabryki, gdzie cały dzień stoi przy taśmie. Wymownym miał być szczegół, że dowożący ich autobus sygnowany jest przez Karla Marxa. Film ten jest dobrym przykładem, że prostactwo różni się zasadniczo od prostoty. Tutaj na niekorzyść tej drugiej.

Pierwszym tego dnia dokumentem był bośniacki My name is Hodziè Rahima Karalièa. Tytułowy bohater to górnik z dwudziestoletnim stażem. Kamera jakby jego oczyma ukazuje codzienny znój pracujących pod ziemią. Nieustanne niebezpieczeństwo, dużą odpowiedzialność, ale i podmiotowe traktowanie górników, niczym bryłek węgla. Finansowo także nie powodzi im się najlepiej - Hodziè za obiad pod ziemią ma bochen chleba i konserwę. Sam przyznaje, że czasem nawet i na to czasu nie ma. Za to zawsze znajdzie się czas na spirytus w plastikowej buteleczce, tuż po gwizdku na fajrant. Niestety.

Ciekawym przerywnikiem była prościutka animacja Flof poświęcona ludzikowi, którego największym wrogiem jest ... trampolina, przez którą wciąż nie może wskoczyć do basenu. A to zamienia się w ptaka, a to staje dęba albo ludzika naszego UFO porywa. Miłe i szalenie chwytliwe.

Z ciekawszych obrazów tego dnia można wymienić jeszcze niesamowicie zadbany pod względem estetycznym Before dawn. Sama historia jest tu na drugim planie (policja wraz z wojskiem udaremnia przerzut nielegalnych imigrantów, gdzieś w szczerym, zapadłym polu). Na oklaski zasługują zdjęcia oraz montaż, który nadał filmowi charakter w ogóle nie ciętego, jakby to była tylko jedna scena. Bardzo plastyczne i bardzo urokliwe.

Mieszane uczucia zostawił we mnie francuski One fine morning Freda Triboleta. Niezły pomysł na scenariusz - w bliżej nieokreślonym miejscu zostaje wprowadzony zakaz posiadania psów (na rzecz kotów) oraz kolorowych fotografii. Zaczyna dyktatorsko panować nie scharakteryzowana do końca organizacja NET. Ciekawe zmierzenie się z tematyką narzucanej ideologii, rodzenia się systemów totalitarnych zabite zostało jednak przez drażniącą animację i zmanierowaną warstwę dialogową.

Ostatnim i zarazem najciekawszym filmem zaprezentowanym na tym Specjale był Room 616. Jest to utrzymana w czerni i bieli krótka historia grupki ludzi, których losy łączą się w dziwacznych konfiguracjach z nieudaną próba samobójczą pewnego jegomościa. Kula przez niego wystrzelona o mało nie trafia małego chłopczyka siedzącego nieopodal na dachu. Chłopca pod opiekę bierze Francois, którego przyjaciółka pracuje w hotelu, w którym dochodzi do wystrzału. Z kolei list niedoszłego denata ... i tak dalej, wciąż w tym guście. Każdy element scenariuszowej układanki łączy się bezpośrednio z kolejnym wydarzeniem, osobą. Piękne zdjęcia, niezłe aktorstwo, świetny scenariusz i oryginalny pomysł czynią z tego filmu najlepszy punkt programu.

Oczywiście filmów pokazano o wiele więcej. Celowo wybrałem te najbardziej charakterystyczne i rzucające się w oczy. Jak już wspomniałem na początku KAN - ową specjalnością był straszny rozrzut jeżeli chodzi o poziom projekcji. Niektóre z nich, delikatnie rzecz ujmując, straszyły z ekranu swoją topornością, przekombinowaniem. Moim zdaniem właśnie prostota, codzienność, błyskawicznie rozpoznawalna nutka ironii oraz charakterystycznie cierpki humor są znakami rozpoznawalnymi kina europejskiego.

Mariusz Skrzypek
(mariusz.skrzypek@dlastudenta.pl)


Słowa kluczowe: kan 2007
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
KAN po raz ósmy - znamy zwycięzców
KAN po raz ósmy - znamy zwycięzców

Dziś zakończyła się ósma edycja festiwalu KAN. Oto jak prezentuje się lista nagrodzonych.

Europa w pigułce
Europa w pigułce

Ostatnim Specjałem KAN-u był pokaz poświęcony kinu europejskiemu. Przeważały filmy z Węgier, Francji, ale miejsce znalazło się także dla twórczości bośniackiej czy słowackiej.

Blok IV w cieniu chusteczek
Blok IV w cieniu chusteczek

Sobota na KANie ubiegła pod znakiem niespodziewanych przerw technicznych, opóźnień oraz... ujawnienia wielkiego spisku wśród osób zamieszanych w rozprowadzanie chusteczek higienicznych- zapachowych.

Polecamy
Ostatnio dodane
Europa w pigułce
Europa w pigułce

Ostatnim Specjałem KAN-u był pokaz poświęcony kinu europejskiemu. Przeważały filmy z Węgier, Francji, ale miejsce znalazło się także dla twórczości bośniackiej czy słowackiej.

KAN po raz ósmy - znamy zwycięzców
KAN po raz ósmy - znamy zwycięzców

Dziś zakończyła się ósma edycja festiwalu KAN. Oto jak prezentuje się lista nagrodzonych.

Popularne