KAN 2007 - Archiwum

Egzotyczne rozdroża

2007-04-22 09:21:08

 Kolejny specjalny pokaz, którym uraczyli nas organizatorzy Festiwalu KAN poświęcony był kinu egzotycznemu. Filmy zaprezentowane podczas trzygodzinnego pokazu pochodziły z różnych kręgów kulturowych, odmiennych szerokości geograficznych. Mogliśmy obejrzeć obrazy zarówno z Afryki, jak i Jordanii, Indii czy dalekich lasów syberyjskich. Przy tego typu przedsięwzięciach łatwo o zabicie oryginalności, naturalnej przy obrazowaniu tak dalekich krain. Czy tego uniknięto? Sprawdźmy.

Na pierwszy ogień poszedł dokument autorstwa Shary Tomas After the rains came. Północna Kenia męczona przez długotrwałe susze jest jałowa nad wymiar, woda staje się towarem luksusowym. Okoliczne plemiona nie posiadają nawet zbyt wielu naczyń do zbierania drogocennego płynu, gdyż tak rzadko nadarza się sposobna okazja, że przez większość czasu leżą nieużywane. Lecz woda, a raczej jej brak jest tylko wymówką, aby przedstawić codzienne życie tamtejszych tubylców. Ich pospolite czynności, każdorazowe utensylia, stają się leitmotivem filmu. Nanizanie koralików, opieka nad dziećmi, ,zwyczajne rozmowy istnieją w centrum obiektywu. Co charakterystyczne Tomas przedstawia nam tylko kobiety, ewentualnie ich dzieci. Mężczyźni pojawiają się dwukrotnie. Po raz pierwszy migają ledwie w drodze na polowanie, po raz drugi słyszymy męski głos, znęcający się nad żoną. I tak mijają kolejne minuty - ot zwyczajnie i po prostu. Nie ma tu epatowania nędzą i biedą. Tomas pokazała nam typowych ludzi, ,od których różnimy się jedynie biżuterią. A i to nie zawsze.

Z kolei Growing up in Ammans suberbia Hazima Bitara utrzymany w czarno białej kolorystyce to kilkuminutowy obraz przedstawiający życie dzieci na przedmieściu jednego z jordańskich miast. Dzieciaki biegają po ruinach, czasem biegają po ruinach, a jeszcze innym razem biegają po ruinach. I tak naprawdę nic więcej się nie dzieje. Rozumiem, ze mieliśmy poczuć żal, współczucie dla małych uchodźców, ale od tego typu filmów wymagam czegoś więcej. Więcej od jordańskiej odmiany berka, ichnich kilku zabawek i herbaty z popękanych kubków. Zwłaszcza, iż statyczna kamery wbita jest w ziemię, a jej jedynym zadaniem jest beznamiętne zapisywanie. Niestety nie przekłada się to na nastrój oraz charakter obrazu.

Pierwszą fabułą tego wieczoru był film What colour are the walls of your apartment. Krótkie to dziełko opiera się na wędrówce pewnej Greczynki do ziemi jej zmarłego męża. A konkretnie do jego rodziny opłakującej zaistniałe nieszczęście. Przed laty została ona prze nich wyklęta, jako niewierna. Teraz udaje się jej uzyskać przeprosiny. Jej teść, głowa rodziny, wzruszony widokiem zdjęcia wnuków wyraża późną nazbyt skruchę. Sentymentalne - owszem. Płaczliwe - także. I nic poza tym.

Ponownie weszliśmy w klimaty jordańskie (ponownie także za kamerą stanął Hazim Bitar) w fabularnym filmie Sharar. Poznajemy dwu smutnych pracowników pewnego zakładu zajmującego się obróbką stali. I niczym w tradycyjnej baśni jeden z nich jest dobry nad wyraz, podczas gdy drugi nie grzeszy zbyt mocnym kręgosłupem moralnym. Punktem zapalnym staje się duże zamówienie, które otrzymują od jednej z okolicznych bajońsko bogatych firm. W tym momencie z naszych przyjaciół wychodzę po równo - najjaśniejsze oraz najciemniejsze strony. Sama końcówka choć na pierwszy rzut okaz pozytywna (oczywiście, że się pogodzili) zostawia gorzki posmak. W Jordanii, z powodu zróżnicowania społeczeństwa na obrzydliwie bogatych i koszmarnie biednych, każda praca jest na wagę złota. A takie postacie muszą ze sobą współpracować. Na zawsze są na siebie skazani.

Skazani na siebie, lecz w wyboru są bohaterowie pseudo dokumentu The Travelers Marco di Sturiniego. Dwójka młodych Niemców postanawia wyruszyć w wielotygodniową podróż do Indii. Ich środkiem transportu staje się rozklekotany mercedes nie pierwszej już świeżości. Wehikuł ten wiekowy toczy się przez Rumunię, Bułgarię, ,Turcję, Kurdystan, Iran, Pakistan i upragnione w końcu Indie. Film prosty jak konstrukcja cepa, zwyczajny do bólu, ale w tym akurat wypadku zdaje egzamin perfekcyjnie. Z wypiekami na twarzy oglądamy ich problemy z oponami, niemożność porozumienia się na granicy, zabawy z fajką wodną. W pewnym momencie nawet ich ostrzelano. Co oczywiście nie wprowadziło ich w najmniejszą nawet konsternację. Ich tłumaczenie celu wyprawy, aż zgrzyta od bzdur i truizmów. Ale i tak ich lubimy. To był chyba najpozytywniejszy moment tego wieczoru. Zabawny, ciepły, umiejętnie zmontowany film.

W zamian za chwilowe szczęście skarcono nas filmem Little feet opowiadającym o małych chłopczyku zafascynowanym piłką nożną. Nawet w snach marzy o podwórkowych sukcesach. Drażliwie robi się w momencie, gdy okazuje się, że nasz piłkarz jest przykuty do wózka inwalidzkiego. Wymowa tego króciutkiego dzieła jest do bólu łopatologiczna, podana w ordynarny sposób, żerujący na najniższych ludzkich emocjach. Czarę goryczy przelewa krótki tekst upominający o rozwagę na drodze. Z całym szacunkiem - tego typu indoktrynacje zawsze będą kłuły po oczach. Zawsze.

Dokumentarnym zapisem sytuacji zambijskiego szkolnictwa jest film dwójki młodych nauczycieli (prażanki oraz Niemca), którzy z własnej woli wyruszyli edukować zapadłe rejony Afryki. Obraz po krótce opisuje jak wyglądają lekcje, czego tamtejsze dzieci uczą się na co dzień (np. egzamin z gotowania). Wszystko pięknie, wszystko ładnie, ale Afryka z tego obrazu wydaje się rajem na ziemi, przesłodzony do bólu, cukierkowym aż nadto. Czarny Ląd niczym Nowy Eden nie jest w stanie sprawić, abyśmy mu uwierzyli. Film wyglądał jak ekstremalna propaganda rodem z jakiegoś sztandarowego programu edukacyjnego ONZ-u. Przecież to nie miał być pokaz filmów z krain dyktatur! Przesłania nie należy sprzedawać w tak nachalny sposób. Czego nie udało się uniknąć dwójce młodych twórców.

Najzabawniejszym filmem pokazu filmów egzotycznych było dziełko Hazima Bitara What a job. Po krótce przedstawił on proces rekrutacji na bliżej nieokreśloną posadę w wielkiej jordańskiej korporacji. Wypełnianie papierków, rozmowy kwalifikacyjne etc. etc. Ciekawie robi się w momencie, gdy wszyscy z rekrutów zaczynają w panice uciekać, pomimo propozycji pensji w wysokości 90.000 euro miesięcznie. Lakoniczny tekst poinformował nas, że ich zadaniem miało być zaprowadzenie pokoju na okolicznych terenach. W konwencji niewybrednego dowcipu udało się zawrzeć Bitarowi kwintesencję tamtejszej sytuacji geopolitycznej. W żartobliwy sposób kolejny raz przedstawił nam także sytuację pospolitych mieszkańców tamtego terenu. To naprawdę wielka sztuka w kilku zaledwie scenach tak celnie i jadowicie rozprawić się z własnym narodem.

Akcentem ostatnim był obrazek Tiny Katerina Ivana Golovneva. Jego główną bohaterką jest malutka Katerina zamieszkująca wraz z braćmi oraz rodzicami dzikie ostępy Syberii. Widzimy ją, gdy ma dwa latka zaledwie, rozstajemy się, gdy osiąga lat cztery. Codzienne jej czynności (głównie jedzenie oraz zabawa drewnem) ogląda się z mieszanym uczuciami. Z jednej strony to malutkie dziecko, więc automatycznie włącza się w odbiorcy niezmywalny uśmieszek na twarzy. Z drugiej jednak przeraża skrajne ubóstwo jej rodziny. Niestety sama końcówka zabija wszelkie pozytywne odczucia, gdy okazuje się, że okoliczne lasy zostają wykarczowane przez wielką korporację, która oczywiście musi mieć w planach przymusową wywózkę. Kolejny raz tego wieczoru, potraktowani zostaliśmy brutalną i nachalną próba przekonania nas do jakiś racji. Aspekty niezwiązane z żadną prymitywną ideologią poszły w zakurzoną niepamięć.

Kolejny już pokaz specjalny w ramach KAN-u opuściłem z mieszanymi uczuciami. Ranga tych filmów, ich wymowa czy efektowność realizacji była skrajnie różna. Mogliśmy zobaczyć mini arcydziełka, które rzeczywiście przybliżały nam egzotyczne krainy, na przemian z byle jakimi, narzucającymi się, fałszywymi bajeczkami. Dlatego ja dalej pozostanę na tytułowych rozdrożach, stojąc niezdecydowany. Jeszcze przez jakiś czas.

Mariusz Skrzypek
(mariusz.skrzypek@dlastudenta.pl)


Słowa kluczowe: KAN, kan.art.pl
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
KAN po raz ósmy - znamy zwycięzców
KAN po raz ósmy - znamy zwycięzców

Dziś zakończyła się ósma edycja festiwalu KAN. Oto jak prezentuje się lista nagrodzonych.

Europa w pigułce
Europa w pigułce

Ostatnim Specjałem KAN-u był pokaz poświęcony kinu europejskiemu. Przeważały filmy z Węgier, Francji, ale miejsce znalazło się także dla twórczości bośniackiej czy słowackiej.

Blok IV w cieniu chusteczek
Blok IV w cieniu chusteczek

Sobota na KANie ubiegła pod znakiem niespodziewanych przerw technicznych, opóźnień oraz... ujawnienia wielkiego spisku wśród osób zamieszanych w rozprowadzanie chusteczek higienicznych- zapachowych.

Polecamy
Ostatnio dodane
Europa w pigułce
Europa w pigułce

Ostatnim Specjałem KAN-u był pokaz poświęcony kinu europejskiemu. Przeważały filmy z Węgier, Francji, ale miejsce znalazło się także dla twórczości bośniackiej czy słowackiej.

KAN po raz ósmy - znamy zwycięzców
KAN po raz ósmy - znamy zwycięzców

Dziś zakończyła się ósma edycja festiwalu KAN. Oto jak prezentuje się lista nagrodzonych.

Popularne